Na jakiej podstawie podjąć decyzję o tym, co wyrzucić?
Wyrzucanie odbywa się zwykle według kilku schematów. Wyrzucamy rzeczy, kiedy przestają pełnić swoją funkcję, na przykład coś się psuje i nie można lub nie warto tego naprawić, albo gdy jakaś część jest zepsuta. Wyrzucamy także rzeczy ze względu na ich termin przydatności do użycia, ubrania, które już wyszły z mody lub przedmioty związane z wydarzeniem, które minęło. Łatwo pozbyć się rzeczy, kiedy mamy ku temu oczywisty powód, ale jest to dużo trudniejsze, kiedy nie ma wyraźnego powodu. Eksperci proponują różne sposoby oceny tego, na jakiej podstawie podjąć decyzję o wyrzuceniu danej rzeczy. Wymienia się takie zasady, jak: „Należy wyrzucić wszystko, czego się nie nosiło przez rok”, lub „Jeżeli nie możesz się zdecydować, zapakuj rzeczy do pudełka i wróć do nich za sześć miesięcy”. W momencie kiedy zaczniesz skupiać się na tym, jak wybierać i co wyrzucać, tak naprawdę zboczyłaś z kursu. Dalsze sprzątanie będzie mniej owocne.
W pewnym momencie swojego życia stałam się „specjalistką ds. wyrzucania”. Odkrywszy „Sztukę pozbywania się rzeczy”, całkowicie skupiłam się na tym zagadnieniu i szukałam coraz to nowych wyzwań. Cały czas szukałam nowych miejsc do praktykowania tej sztuki, czy to w pokojach rodzeństwa, czy w szafkach szkolnych. Głowę miałam pełną porad, jak sprzątać i byłam całkowicie przekonana (choć było to błędne), że potrafię sprzątnąć każdą przestrzeń.
Moim celem było pozbycie się jak największej liczby rzeczy. Stosowałam wszelkie kryteria wyczytane w książkach. Próbowałam pozbywać się wszystkich ubrań, których nie nosiłam przez lata, wyrzucałam coś za każdym razem, kiedy kupowałam coś nowego i pozbywałam się rzeczy, co do których nie miałam pewności, że będą mi potrzebne. W jednym miesiącu wyrzuciłam 30 worków śmieci. Jednak niezależnie od tego, ile wyrzucałam, ani jeden pokój w moim domu nie sprawiał wrażenie bardziej uporządkowanego.
Chodziłam na zakupy, żeby odreagować stres, a w ten sposób wysiłki zmierzające do zmniejszenia stanu mojego posiadania kończyły się całkowitym niepowodzeniem. W domu byłam zawsze spięta i wypatrywałam zbędnych rzeczy, które można by wyrzucić. Kiedy tylko natrafiałam na coś, co nie było używane, z nieskrywaną satysfakcją wyrzucałam to do kosza. Nic dziwnego, że ogarniała mnie coraz większa irytacja, byłam rozdrażniona i nie potrafiłam się zrelaksować we własnym domu.