Nawet jeśli ja biorę się za sprzątanie, to reszta mojej rodziny zaczyna bałaganić.
„Mój mąż jest typem zbieracza. Jak mogę go nakłonić, żeby wyrzucał niepotrzebne rzeczy?”
Brak współpracy ze strony twojej rodziny, kiedy próbujesz stworzyć „idealny” dom, bywa niekiedy bardzo frustrujący. To coś, czego wielokrotnie doświadczyłam w przeszłości. W pewnym momencie byłam do tego stopnia pochłonięta sprzątaniem, że mój własny pokój przestał mi wystarczać. Po prostu musiałam uporządkować pokoje rodzeństwa i wszystkie inne pomieszczenia w domu. Frustrowało mnie bałaganiarstwo mojej rodziny. Najbardziej irytowała mnie wspólna szafa. Wydawało mi się, że jest co najmniej do połowy przepełniona niepotrzebnymi i nieużywanymi gratami. Na wieszakach upchnięto ubrania, których nigdy nie widziałam na mojej matce, i stare garnitury mojego ojca. Na dole szafy leżały pudła z komiksami brata.
Czekałam na odpowiedni moment i atakowałam właściciela: „Nie jest ci to potrzebne, prawda?”. Jednak odpowiedź brzmiała albo „Jest mi potrzebne”, albo „Sam to wyrzucę”, czego oczywiście nigdy nie robili. Za każdym razem zaglądałam do tej szafy i wzdychałam: „Czemu wszyscy tam gromadzą rzeczy? Czy nie widzą, jak bardzo się staram utrzymać w domu porządek?”.
Mimo iż byłam świadoma, że moje zapędy do sprzątania to przejaw dziwactwa, nie mogłam pozwolić, żeby mnie pokonali. Kiedy moja frustracja sięgnęła granicy wytrzymałości, zdecydowałam się działać po kryjomu. Zidentyfikowałam, które rzeczy nie były wykorzystywane od lat na podstawie ich kroju, ilości pokrywającego je kurzu i po zapachu. Przekładałam je na tył szafy i obserwowałam, co się wydarzy. Jeżeli nikt nie zauważył, że ich nie ma, pozbywałam się ich po kolei, jakbym przerzedzała gąszcz chwastów. Przez trzy miesiące udało mi się w ten sposób wyrzucić 10 worków śmieci.