Moja biblioteczka liczy obecnie około 30 książek, ale w przeszłości trudno mi było rozstać się z nimi, gdyż kocham książki. Za pierwszym razem kiedy je sortowałam na podstawie tego, czy coś jest dla mnie źródłem radości czy nie, na mojej półce zostało około 100 pozycji. Mimo że nie jest to jakaś porażająca liczba, miałam uczucie, że mogę ją jeszcze bardziej zredukować. Któregoś dnia zdecydowałam się bliżej przyjrzeć temu, co posiadam. Zaczęłam od książek, których absolutnie nie mogłabym wyrzucić. W moim przypadku pierwsza na liście była Alicja w Krainie Czarów, do której powracałam wielokrotnie od czasu szkoły podstawowej. Takie książki, które można by umieścić w osobistym panteonie sław, łatwo jest zidentyfikować. Następnie przyjrzałam się książkom, które dały mi radość, ale nie umieściłbym ich w panteonie sław. Przynależność do tej kategorii może zmieniać się wraz z upływem czasu, ale zaliczam do niej książki, które pragnę zatrzymać w tej chwili. W tamtym czasie była to Sztuka pozbywania się rzeczy, która otworzyła mi oczy na sprzątanie, chociaż dzisiaj już jej nie mam. Książki, które sprawiają tak wielką radość, również można zatrzymać.
Najtrudniej postanowić, co z książkami, które dają ci umiarkowaną przyjemność, ale których fragmenty poruszyły twoje serce, i które możesz zechcieć przeczytać. Tych najtrudniej się pozbyć. Chociaż nie odczuwałam szczególnej presji, aby się ich pozbyć, nie mogłam też pominąć faktu, że dawały mi umiarkowaną przyjemność. Szukałam sposobu na to, jak mogłabym się z nimi rozstać bez żalu i wreszcie wymyśliłam coś, co nazwałam „metodą redukcji nadmiaru”. Jako że zdawałam sobie sprawę, że nie chciałam zatrzymać samej książki, a zapamiętać pewne fragmenty, postanowiłam zatrzymać to, co niezbędne, i wyrzucić resztę.